środa, 11 marca 2009

Śladami błota w świecie białych kołnierzyków.

Wycieczka pierwsza.

Pycha! Uwielbiam wpdać na błotne przyjemności niespodziewanie. Lub tam gdzie błoto spotyka się z cywilazacją, a ta pod naporem masy, wilgoci, kiepów i plastikowych torebek, poddaje się niczym bezbronne dziecko.


Jeszcze bardziej interesujące jest zjawisko błota wspomaganego. Świadomość tego, że błoto zalewa świat przy wsparciu tysięcy par trampek, pantofelków i martensów daje poczucie władzy i samouwielbienia dla błotnistych, samozwańczych areałów. Swoją drogą, nie ma nic bardziej intersującego niż szpilka o wysokości 6 centymetrów, próbująca przedrzeć się przez pole błota o wymiarach kikuset metrów kwadratowych. Wtedy błoto specjalnie się nie wysila. A efekt jest doskonały.


Taki właśnie zagon błota znajduje się przy wyjściu ze stacji metra Wilanowska w kierunku skrzyżowania ul. Domaniewskiej i Al. Niepodległości. Uwielbiany przez tysiące pasażerów metra. Dzień pasji dla błotnistych wyzwań. I tu właśnie mamy do czynienia z istotą błota wspomaganego. Pasażerowie metra, niczym ptaki lecące w strone ciepłych krajów, pędzą przez błotnistą równinę , dodając jej sił i rozmachu. Uwielbiam takie błotne wyzwania. Atak błota spowodowany wiosennymi roztopami daje się we znaki, otaczającemu zagon zgrupowaniu wyczerpanych płyt chodnikowych. Krawężnik przegrał bitwę z błotem, ale nie przegrał wojny - ma jeszcze szansę...

Idąc dalej ul. Domaniewską w kierunk ul. Wołoskiej trafiamy na błotne areały przy skrzyżowaniu z ul. Modzelewskiego. Ile tam się dzieje!

CD nastąpi!

1 komentarz:

  1. Fantastyczne, wspaniały pomysł!
    Wiele razy wpadając w błoto mysłałem "Co to za zoo, że jestem hipopotamem" ;-)

    OdpowiedzUsuń